Żeby było jasne: z reklamą nie mam nic wspólnego. Przynajmniej tak mi się wydawało do czasu.
Gdy siedziałam na ławce w parku, byłam już po dwóch podejściach do studiowania, nieco zrażona do tematu, oraz dłuższej tułaczce po kraju i po świecie. I na tej właśnie ławce dowiedziałam się, że zastanawiające ilość moich znajomych należy lub należała do grona słuchaczy WSR. Postanowiłam przyjrzeć się sprawie z bliska. Zapisałam się na tajemniczo nazywający się kierunek: Studio Grafiki.
Na co dzień moją pasją jest zabawa kolorem i światłem. Ekipą realizujemy projekty przestrzennych instalacji aktywnych w świetle ultrafioletowym. Także ubrań, biżuterii, gadżetów. Szybko okazało się, że warsztaty z programów graficznych w szkole ułatwiają mi tworzenie nowych projektów. A zajęcia praktyczne z kompozycji przestrzennej, rzeźby czy wystawiennictwa nakierowują moją wizję własnych instalacji na nowe horyzonty. Do tego, przedmioty wybrane z puli zajęć dodatkowych rozjaśniły mi zagadnienie fotografii, kreatywnego rozwiązywania zagadnień, malowania cyfrowego.
Takie już te nasze czasy, że wszystko może być produktem. Każdy z nas, nasze umiejętności i dzieła. Szkoła pomaga tym, którzy chcą się dowiedzieć jak po pierwsze stworzyć swój produkt i określić, kto go potrzebuje, a następnie mu go ładnie zaprezentować i sprzedać. Być może w najbliższej przyszłości to podejście pozwoli mi żyć z tego co jest moją pasją. Chwilowo jestem już w toku obmyślania planu jak sprawić by komisja nie nudziła się na obronie mojego dyplomu. A tymczasem setki oczu wpatrzonych w instalacje i stroje, w których maczałam palce, są najlepszą zapłatą.