- Kto Ty jesteś?
Jestem człowiekiem tysiąca zajawek, dyskutantem z osobowości, buntownikiem z wyboru. Zachwyca mnie alfabet - w każdym ułożeniu, roszadzie liter, w romansie ze znakami interpunkcyjnymi. Nie pamiętam dnia bez tekstu i nie liczę, ile już zapisałem ryz papieru. Żyję dla ludzi, rozmów i muzyki. Wierzę, że przed każdym stoi wybór: albo wolność, albo równość. Interesuje się dosłownie wszystkim, nie licząc chemii organicznej… Rap to moja pasja, źródło szczęścia, codzienna mantra, Nibylandia.
- Skąd pochodzisz?
Od dekady jestem związany z marketingiem w social mediach, handlem oraz copywritingiem. Brałem czynny udział w niezliczonej ilości artystycznych inicjatyw, przy okazji zwiedziłem pół-światek korporacji, małych i średnich firm, zahaczając o freelancerkę. Etos pracy mam we krwi, promuję wzorową etykę pracy, buduję „pomnik trwalszy niż ze spiżu”. Dyplomacją - powolutku i konsekwentnie - sięgam coraz to wyższych szczytów, w duchu maksymy - „chcącemu nie dzieje się krzywda”.
- I co z tego…?
Do każdego podchodzę indywidualnie. Żyję i daję żyć innym, choć miewam alergię na bezmyślność, arogancję, brak kompetencji czy bumelanctwo. Bratam się z tymi, którzy prują „przez ciernie do gwiazd”. (Nie)stety - zawsze mam coś do dodania. Przy okazji, wierzę że każdy truizm doczeka się „drugiej młodości”.
Hobbystycznie pomagam ludziom w reklamacjach! :D
„Leon Zawodowiec” Bessona, „Gra o Tron” (z wykluczeniem ósmego sezonu!), „Bohemian Rhapsody” Singera, „Prestiż” - niesamowitego Nolana, „Dr House”, przeoczony „Knallhart” - Detleva Buck’a, „Miłość, Śmierć i Roboty” produkcji Netflixa… „Adwokat diabła”, „The Walking Dead”, „La Haine”, „Samuraj Jack”, „Lista Schindlera”…
„Rok 1984” Orwella, „Wierze i poematy” Broniewskiego… Otwierający oczy „Czarny Łabędź”, wybitna „Zbrodnia i kara” Dostojewskiego, poezja Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, „Ferdydurke” Gombrowicza (tak na przekór!), legendarny „Zły” - Tyrmanda bądź naturalistyczny Leśmian… Warto wspomnieć, o „Tako rzecze Zaratustra” Nietzschego i o Tuwimie, którego „śmielszych wersów” lepiej nie przedstawiać… „Ślepnąc od świateł” polecam, jak też „Czarne Słońce” oraz „Zrób mi jakąś krzywdę” Żulczyka. Podpowiem - „Skowyt” Ginsberga, „Wesele” Wyspiańskiego, bardzo ważny „Proces” Kafki i dla rozluźnienia - „Sklepik z marzeniami” lub opowiadanie „Langoliery” - rzemieślnika, Kinga…
Dosłownie każdy jeden - Beksińskiego, wybrane dzieła Luke’a Chueh’a, „Babie Lato” Chełmońskiego. Klimt, Hopper, Alfons Mucha…
„Juicy” Biggiego, „Nigdy dość” Kękiego i Eldo - „Więcej”… Poza poezją miejską, najważniejszy był i jest - Grechuta! Mogę wymieniać dalej, z czystym sumieniem: Paula Kalbrennera, Iron Maiden, Les Ramoneurs De Menhirs, London Grammar, „Gumisie” Zauchy, ABBA, soundtrack z „Dragon Balla” - do wyboru, do koloru i bez przerwy, bez granic…
Absolutna perła, czyli „Postulat/Dezyderata” Ery z 2002 r., a.k.a. „Zadzwoń do mamy”!
Z głębokim żalem, muszę przyznać, że czuję niedobór inspiracji. Niczym mi okładki National Geographic lub kalendarze Pirelli… Wszystkich chętnych zapraszam, do podzielenia się swoimi perełkami!